- Mocniej do jasnej cholery - wycedził Naruto przez zęby.
- Nie widzisz, że się staram! Gdybyś był w innej pozycji, może w końcu by mi się udało! - odwarknął Uchiha.
- Co ci to da? Nie moja wina, że nie potrafisz rozpalić głupiego ogniska!
-----------------------
Taaa... tak mnie naszło... Wiem, że takie trochu krótkie (nawet jak na drabble...) i mało skojarzeń budzi, ale na pierwszy raz chyba może być XDD
Żeby nie było, że nie ostrzegałam... Blog ten zawiera różne opowiadania yaoi (homoseksualizm). Jeśli coś nie pasuje to wciśnij CTR+W. Osoby zainteresowane zapraszam niżej.
wtorek, 20 stycznia 2015
niedziela, 21 grudnia 2014
Itachi x Deidara - Pomyłka
DZZYN... DZZYN... Rozbrzmiewało głośno w pokoju Itachiego. Starszy z braci Uchiha z trudem otworzył oczy i zaklął pod nosem.
- ITAAACHI!!! - wydarł się z drugiego pokoju jego młodszy brat - Sasuke. - Doskonale wiesz, że mam dzisiaj na później, więc czy byłbyś tak łaskawy i go wyłączył!!! Chce jeszcze godzinkę pospać!!!
Długowłosy niechętnie zwlekł się z łóżka i wyłączył dzwoniący budzik. Wyszedł z pokoju, zszedł na parter do kuchni i zrobił sobie mocną kawę. Bez niej wręcz nie mógł normalnie funkcjonować. Już po kilku łykach poczuł się lepiej.
- Ty! - warknął Sasuke wchodząc do kuchni.
- Co znowu zrobiłem? - starszy z braci westchnął ciężko.
- Obudziłeś mnie o 5:30, chociaż wiedziałeś, że mam dzisiaj na 8:45!!!
Itachi nie odpowiedział tylko dopijał resztki kawy. Kiedy skończył wszedł z powrotem na górę, gdzie odbębnił cały poranny rytuał. Od ubrania się do umycia zębów.
- Miłego dnia życzę! - uśmiechnął się promiennie do młodszego brata wychodząc z domu.
Spojrzał na zegarek i skrzywił się nieznacznie, gdy zobaczył, że jest już 6:10. Na szóstą trzydzieści miał przecież wykłady, a jeszcze musiał dojechać. Wsiadł do stojącego pod domem Porsche. Zwykle poukładany i porządny teraz pędził na złamanie karku. O szóstej trzydzieści pięć wkroczył zdyszany do sali wykładowej. Zdziwił się, gdy zobaczył, że nikogo tam nie ma. Jeszcze raz spojrzał na zegarek. Nie było wątpliwości, była szósta trzydzieści pięć. Godzina o której miały rozpocząć się wykłady. Coś się wyraźnie nie zgadzało. Wyjął z kieszeni telefon i wybrał pierwszy z brzegu numer, który miał na liście "Akatsuki". Akatsuki było tajną organizacją, którą z grupą przyjaciół założył w wieku pięciu lat. Nie wiadomo czemu nazwa przetrwała do czasu studiów.
- Co jest? - zapytał zrzędliwie Hidan, bo to jego numer wylosował Itachi.
- Co się stało z dzisiejszymi wykładami? Czemu nikogo tu nie ma? - czarnowłosy zapytał z lekkim przestrachem.
- Jakimi wykładami? Przecież dzisiaj nie ma żadnych wykładów...
- Hidan... Czy ty żartujesz?
- Nie, a teraz spieprzaj, bo chcę jeszcze pospać - chociaż Itachi go nie widział, był pewien, że białowłosy ma tą poirytowaną minę.
- Dzięki - zdążył jeszcze rzucić, zanim Hidan się rozłączył.
Zmęczony tym wszystkim wywlekł się z uniwersytetu. Przed wejściem zobaczył Deidare, niższego blondyna z włosami spiętymi w kucyk.
- Dei? Co ty tu robisz? - zapytał.
- No, idę na wykłady... - powiedział lekko zmieszany. - A ty czemu tam nie jesteś?
- Nie ma żadnych wykładów. Też tak myślałem, ale Hidan mi powiedział, że nie ma.
- Co? - jęknął blondyn. - To po co ja tak wcześnie wstawałem?
- Nie wiem, ale co powiesz na kawę na uspokojenie - zaproponował.
- No, dobrze - zgodził się Deidara.
Przeszli na drugą stronę ulicy, gdzie znajdowała się niewielka kawiarenka. Zajęli stolik rogu sali i zamówili po kawie.
- Zrozumiałym, gdyby to Kisame czy Tobi pomylili daty wykładów, ale ty? - zapytał blondyn.
- Zupełnie nie wiem jak to się mogło stać - pokręcił głową Itachi.
Rozmawiali jeszcze długo o zupełnie bzdurnych rzeczach.
- Itachi... - powiedział w pewnym momencie Deidara.
- Tak? Coś się stało? - zapytał widząc, że na policzki blondyna wpływają krwiste rumieńce.
- Bo ja chciałem cię zapytać... - mówił niepewnie.
- Tak?
- Czy ty wiesz, że mi się podobasz? - wypalił i od razu spuścił wzrok nie chcąc by ktoś zobaczył, jak bardzo się rumieni.
- Ja? Ja się tobie podobam? - zapytał Itachi zaskoczony.
Blondyn lekko skinął głową w odpowiedzi. Czarnowłosy uśmiechnął się i złapał zarumienionego blondyna za brodę, zmuszając by ten spojrzał mu w oczy. Deidara spojrzał na niego nieśmiało. Itachi zbliżył się do niego tak, że ich usta dzieliło teraz tylko kilka centymetrów.
- Ty mi też - wyszeptał i połączył ich usta w pocałunku. A był to długi pocałunek pełen pasji. Kiedy w końcu oderwali się od siebie dyszeli ciężko, jak po długim biegu.
- Kocham cię - wyszeptali równocześnie.
----------------------
Chciałam napisać scenę łóżkową, ale... jakoś tak myślę, że to jeszcze nie mój czas. Może następnym razem ^^
- ITAAACHI!!! - wydarł się z drugiego pokoju jego młodszy brat - Sasuke. - Doskonale wiesz, że mam dzisiaj na później, więc czy byłbyś tak łaskawy i go wyłączył!!! Chce jeszcze godzinkę pospać!!!
Długowłosy niechętnie zwlekł się z łóżka i wyłączył dzwoniący budzik. Wyszedł z pokoju, zszedł na parter do kuchni i zrobił sobie mocną kawę. Bez niej wręcz nie mógł normalnie funkcjonować. Już po kilku łykach poczuł się lepiej.
- Ty! - warknął Sasuke wchodząc do kuchni.
- Co znowu zrobiłem? - starszy z braci westchnął ciężko.
- Obudziłeś mnie o 5:30, chociaż wiedziałeś, że mam dzisiaj na 8:45!!!
Itachi nie odpowiedział tylko dopijał resztki kawy. Kiedy skończył wszedł z powrotem na górę, gdzie odbębnił cały poranny rytuał. Od ubrania się do umycia zębów.
- Miłego dnia życzę! - uśmiechnął się promiennie do młodszego brata wychodząc z domu.
Spojrzał na zegarek i skrzywił się nieznacznie, gdy zobaczył, że jest już 6:10. Na szóstą trzydzieści miał przecież wykłady, a jeszcze musiał dojechać. Wsiadł do stojącego pod domem Porsche. Zwykle poukładany i porządny teraz pędził na złamanie karku. O szóstej trzydzieści pięć wkroczył zdyszany do sali wykładowej. Zdziwił się, gdy zobaczył, że nikogo tam nie ma. Jeszcze raz spojrzał na zegarek. Nie było wątpliwości, była szósta trzydzieści pięć. Godzina o której miały rozpocząć się wykłady. Coś się wyraźnie nie zgadzało. Wyjął z kieszeni telefon i wybrał pierwszy z brzegu numer, który miał na liście "Akatsuki". Akatsuki było tajną organizacją, którą z grupą przyjaciół założył w wieku pięciu lat. Nie wiadomo czemu nazwa przetrwała do czasu studiów.
- Co jest? - zapytał zrzędliwie Hidan, bo to jego numer wylosował Itachi.
- Co się stało z dzisiejszymi wykładami? Czemu nikogo tu nie ma? - czarnowłosy zapytał z lekkim przestrachem.
- Jakimi wykładami? Przecież dzisiaj nie ma żadnych wykładów...
- Hidan... Czy ty żartujesz?
- Nie, a teraz spieprzaj, bo chcę jeszcze pospać - chociaż Itachi go nie widział, był pewien, że białowłosy ma tą poirytowaną minę.
- Dzięki - zdążył jeszcze rzucić, zanim Hidan się rozłączył.
Zmęczony tym wszystkim wywlekł się z uniwersytetu. Przed wejściem zobaczył Deidare, niższego blondyna z włosami spiętymi w kucyk.
- Dei? Co ty tu robisz? - zapytał.
- No, idę na wykłady... - powiedział lekko zmieszany. - A ty czemu tam nie jesteś?
- Nie ma żadnych wykładów. Też tak myślałem, ale Hidan mi powiedział, że nie ma.
- Co? - jęknął blondyn. - To po co ja tak wcześnie wstawałem?
- Nie wiem, ale co powiesz na kawę na uspokojenie - zaproponował.
- No, dobrze - zgodził się Deidara.
Przeszli na drugą stronę ulicy, gdzie znajdowała się niewielka kawiarenka. Zajęli stolik rogu sali i zamówili po kawie.
- Zrozumiałym, gdyby to Kisame czy Tobi pomylili daty wykładów, ale ty? - zapytał blondyn.
- Zupełnie nie wiem jak to się mogło stać - pokręcił głową Itachi.
Rozmawiali jeszcze długo o zupełnie bzdurnych rzeczach.
- Itachi... - powiedział w pewnym momencie Deidara.
- Tak? Coś się stało? - zapytał widząc, że na policzki blondyna wpływają krwiste rumieńce.
- Bo ja chciałem cię zapytać... - mówił niepewnie.
- Tak?
- Czy ty wiesz, że mi się podobasz? - wypalił i od razu spuścił wzrok nie chcąc by ktoś zobaczył, jak bardzo się rumieni.
- Ja? Ja się tobie podobam? - zapytał Itachi zaskoczony.
Blondyn lekko skinął głową w odpowiedzi. Czarnowłosy uśmiechnął się i złapał zarumienionego blondyna za brodę, zmuszając by ten spojrzał mu w oczy. Deidara spojrzał na niego nieśmiało. Itachi zbliżył się do niego tak, że ich usta dzieliło teraz tylko kilka centymetrów.
- Ty mi też - wyszeptał i połączył ich usta w pocałunku. A był to długi pocałunek pełen pasji. Kiedy w końcu oderwali się od siebie dyszeli ciężko, jak po długim biegu.
- Kocham cię - wyszeptali równocześnie.
----------------------
Chciałam napisać scenę łóżkową, ale... jakoś tak myślę, że to jeszcze nie mój czas. Może następnym razem ^^
wtorek, 9 grudnia 2014
Sasuke x Naruto - Urodziny
Średniego wzrostu blondyn wparował spóźniony do szkoły. Biegł korytarzami z trudem wyrabiając na zakrętach. Dobiegł zdyszany pod klasę. Ciemnowłosy nauczyciel spojrzał na niego karcąco.
- Znów się spóźniłeś Naruto. To już kolejny raz w tym miesiącu.
- Gomennasai, Iruka-sensei - Naruto zrobił słodkie oczka i szybko usiadł w swojej ławce.
Jego "kolega" z ławki, geniusz Sasuke Uchiha patrzył na niego zimno. Lekcja przeminęła tak jak zwykle, czyli nauczyciel połowę lekcji spędził na uciszaniu uczniów, a drugą połowę odpytywał. Kidy zadzwonił dzwonek na przerwę, klasa wylała się na korytarze.
- Naru? Coś ty dzisiaj taki przygaszony? - zapytał Shikamaru Nara, jeden z najlepszych przyjaciół blondyna.
- Dziewczyna go rzuciła - zażartował Kiba, a cała paczka wybuchnęła śmiechem. Oczywiście z wyjątkiem Naruto.
- Nie... - odpowiedział Naruto uporczywie wlepiając wzrok w podłogę. - Nie mogę iść na tę imprezę urodzinową Gaary.
- Co? Czemu? - płomienno-włosy chłopak patrzył na niego zawiedziony.
- Matka dała mi szlaban...
- Co ty Naru? Masz tyle lat i dalej słuchasz się mamusi we wszystkich sprawach? Może nawet ciuchy ci dobiera? - brunet kolejny raz zażartował ceną blondyna.
- Po prostu się wymknij - Shikamaru wzruszył ramionami jakby dla niego uciekanie w nocy z domu było codziennością.
- No, nie wiem czy to najlepszy pomysł... - blondyn wciąż był niezdecydowany.
- No weź! Na moje urodziny nie przyjdziesz!
- Dobrze, już dobrze, przyjdę. Tylko...
- Co znowu?
- Tylko nie będę mógł pić - dokończył niebieskooki. - Bo jak matka alkohol wyczuje, to z domu nie wyjdę do przyszłego roku...
- No, cóż lepsze to niż gdybyś w ogóle miał nie przyjść - Gaara uśmiechał się promiennie.
Reszta lekcji minęła szybko, a wszyscy zaproszeni na urodziny no Sabaku kręcili się nerwowo w ławkach. Bo przecież każdy wiedział, że gdy Gaara robi imprezę to będzie mnóstwo alkoholu i scen których nikt nie będzie pamiętał następnego dnia.
Po lekcjach Naruto nie szybkim krokiem wracał do domu. Całą drogę czuł się obserwowany. W którymś momencie nie wytrzymał i schylił się by zawiązać zawiązaną sznurówkę. Kilka metrów za nim szedł Sasuke.
"Ciekawe co on tu robi?" pomyślał blondyn "Przecież on mieszka zupełnie z drugiej strony miasta."
Ruszył dalej, a myśli zaprzątał mu czarnowłosy chłopak idący za nim. Kiedy dotarł do domu wykorzystał okazję i spojrzał w bok, był widocznie zawiedziony, gdy nie zobaczył tam Uchichy. Wszedł do domu i krzyknął:
- Mamo! Wróciłem!
Z kuchni wyszła Kushina Uzumaki w różowym fartuszku, co było dość rzadkie. Równie rzadkie było to, że była w kuchni. Zwykle przesiadywała w swoim biurze na piętrze i na wszystkie wołania syna czy męża odpowiadała;
- Nie mam teraz czasu. Własna firma to własne kłopoty.
Naruto patrzył na nią ze szczerym zdziwieniem w oczach.
- Mamo... Co ty robisz? Źle się czujesz? - zapytał niepewnie.
- Och, Naruto! Ktoś musi się zająć gotowaniem! I czuje się doskonale!
Blondyn wymknął się do swojego pokoju. Gdy tylko się tam znalazł spojrzał na zegarek. Była już osiemnasta! Przecież obiecał Gaarze, że będzie na dziewiętnastą i pomoże mu we wszystkim. Szybko zdjął mundurek szkolny zamiast którego założył nowy t-shirt i jeansy. Upewnił się, że matka dalej siedzi w kuchni po czym wyskoczył przez okno. Upadł niezbyt miękko na blaszany dach garażu znajdującego się pod oknem jego pokoju. Lekko poobijany wstał i niepewnie zsunął się z dachu garażu. Teraz zdołał utrzymać się na nogach.
Ruszył w stronę najbliższego centrum handlowego, bo przecież nie wypada przyjść na urodziny bez prezentu. Wszedł do pierwszego lepszego sklepu i kupił sześciopak pierwszego lepszego piwa. Gaarze i tak to było obojętne, ważne było tylko to, że jest w tym alkohol. Po kilkunastu minutach marszu był pod drzwiami domu Gaary i jego rodzeństwa. Zadzwonił dzwonkiem, a drzwi otworzyła mu starsza siostra rudowłosego - Temari.
- O! Cześć Naruto! Wcześnie jesteś! - uśmiechnęła się do niego.
- Obiecałem Gaarze, że mu pomogę - odpowiedział uśmiechem.
- Ach, wejdź - odsunęła się otwierając szerzej drzwi i przepuszczając blondyna.
- Hej, Naru - uśmiechnął się Kankuro stojący na drabinie i wieszający serpentyny.
- Gaara! - wydarła się się blondynka. - Naruto przyszedł!
Na schodach pojawił się najmłodszy no Sabaku z serpentyną we włosach. Temari, Kankuro i Naruto zaczęli się krztusić ze śmiechu.
- Coś się stało? - zapytał rudzielec.
- Masz... coś... we.... włosach - powiedział Naruto dalej chciocząc.
Chłopak odruchowo sięgnął ręką do włosów i ściągnął z nich serpentynę.
- Było ci z nią do twarzy - powiedziała Temari.
W niecałe półgodziny uwinęli się z dekoracjami i przekąskami. O dziewiętnastej zaczęli się schodzić goście. Wśród nich był nawet nie imprezujący Sasuke otoczony już wianuszkiem fanek. Naruto obiecał sobie, że nie tknie alkoholu, ale na imprezach u Gaary po prostu się tak nie dało, więc nim się obejrzał był już pijany.
- Gaara - wybełkotał.
- Co się stało? - zapytał rudzielec, który miał znacznie mocniejszą głowę od Naruta.
- Mogę u ciebie nocować?
- Jasne! - odparł z uśmiechem.
- Dzięki... Dupę mi ratujesz... To ja już może pójdę spać - wybełkotał i zaczął się wtaczać na górę.
Wszedł do łazienki i nim się obejrzał został przyparty do ściany, a czyjeś usta wpiły się w jego. Patrzył jednocześnie zaskoczony i przerażony na całującego go Sasuke. Po chwili odzyskał jakąś tam przytomność myślenia i zaczął się wyrywać. Bezskutecznie, o Uchiha był od niego dużo silniejszy. Sasuke skończył molestować usta zdziwionego Uzumakiego i wyszeptał mu do ucha:
- Poddaj się tej przyjemności.
Teraz przyssał się do jego szyi.
- Nie! Nie! Zostaw! Zrobisz mi malinkę! - Naruto zaczął się coraz mocniej wyrywać, ale Uchiha dalej go nie puszczał.
- Jeśli tak bardzo tego nie chcesz to nie... Uwierz mi, niejedna dziewczyna chciałaby być teraz na twoim miejscu - powiedział i odszedł.
Następnego dnia ani Sasuke ani Naruto nie pamiętali wczorajszego wieczora. Jedyną rzeczą, która wskazywała na prawdziwość wczorajszych wydarzeń była czerwona malinka na szyi Uzumakiego.
-------
Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca i podobało wam się chociaż trochę ^^ Myślę, że niedługo zabiorę się za jakiś paring z Akatsuki...
- Znów się spóźniłeś Naruto. To już kolejny raz w tym miesiącu.
- Gomennasai, Iruka-sensei - Naruto zrobił słodkie oczka i szybko usiadł w swojej ławce.
Jego "kolega" z ławki, geniusz Sasuke Uchiha patrzył na niego zimno. Lekcja przeminęła tak jak zwykle, czyli nauczyciel połowę lekcji spędził na uciszaniu uczniów, a drugą połowę odpytywał. Kidy zadzwonił dzwonek na przerwę, klasa wylała się na korytarze.
- Naru? Coś ty dzisiaj taki przygaszony? - zapytał Shikamaru Nara, jeden z najlepszych przyjaciół blondyna.
- Dziewczyna go rzuciła - zażartował Kiba, a cała paczka wybuchnęła śmiechem. Oczywiście z wyjątkiem Naruto.
- Nie... - odpowiedział Naruto uporczywie wlepiając wzrok w podłogę. - Nie mogę iść na tę imprezę urodzinową Gaary.
- Co? Czemu? - płomienno-włosy chłopak patrzył na niego zawiedziony.
- Matka dała mi szlaban...
- Co ty Naru? Masz tyle lat i dalej słuchasz się mamusi we wszystkich sprawach? Może nawet ciuchy ci dobiera? - brunet kolejny raz zażartował ceną blondyna.
- Po prostu się wymknij - Shikamaru wzruszył ramionami jakby dla niego uciekanie w nocy z domu było codziennością.
- No, nie wiem czy to najlepszy pomysł... - blondyn wciąż był niezdecydowany.
- No weź! Na moje urodziny nie przyjdziesz!
- Dobrze, już dobrze, przyjdę. Tylko...
- Co znowu?
- Tylko nie będę mógł pić - dokończył niebieskooki. - Bo jak matka alkohol wyczuje, to z domu nie wyjdę do przyszłego roku...
- No, cóż lepsze to niż gdybyś w ogóle miał nie przyjść - Gaara uśmiechał się promiennie.
Reszta lekcji minęła szybko, a wszyscy zaproszeni na urodziny no Sabaku kręcili się nerwowo w ławkach. Bo przecież każdy wiedział, że gdy Gaara robi imprezę to będzie mnóstwo alkoholu i scen których nikt nie będzie pamiętał następnego dnia.
Po lekcjach Naruto nie szybkim krokiem wracał do domu. Całą drogę czuł się obserwowany. W którymś momencie nie wytrzymał i schylił się by zawiązać zawiązaną sznurówkę. Kilka metrów za nim szedł Sasuke.
"Ciekawe co on tu robi?" pomyślał blondyn "Przecież on mieszka zupełnie z drugiej strony miasta."
Ruszył dalej, a myśli zaprzątał mu czarnowłosy chłopak idący za nim. Kiedy dotarł do domu wykorzystał okazję i spojrzał w bok, był widocznie zawiedziony, gdy nie zobaczył tam Uchichy. Wszedł do domu i krzyknął:
- Mamo! Wróciłem!
Z kuchni wyszła Kushina Uzumaki w różowym fartuszku, co było dość rzadkie. Równie rzadkie było to, że była w kuchni. Zwykle przesiadywała w swoim biurze na piętrze i na wszystkie wołania syna czy męża odpowiadała;
- Nie mam teraz czasu. Własna firma to własne kłopoty.
Naruto patrzył na nią ze szczerym zdziwieniem w oczach.
- Mamo... Co ty robisz? Źle się czujesz? - zapytał niepewnie.
- Och, Naruto! Ktoś musi się zająć gotowaniem! I czuje się doskonale!
Blondyn wymknął się do swojego pokoju. Gdy tylko się tam znalazł spojrzał na zegarek. Była już osiemnasta! Przecież obiecał Gaarze, że będzie na dziewiętnastą i pomoże mu we wszystkim. Szybko zdjął mundurek szkolny zamiast którego założył nowy t-shirt i jeansy. Upewnił się, że matka dalej siedzi w kuchni po czym wyskoczył przez okno. Upadł niezbyt miękko na blaszany dach garażu znajdującego się pod oknem jego pokoju. Lekko poobijany wstał i niepewnie zsunął się z dachu garażu. Teraz zdołał utrzymać się na nogach.
Ruszył w stronę najbliższego centrum handlowego, bo przecież nie wypada przyjść na urodziny bez prezentu. Wszedł do pierwszego lepszego sklepu i kupił sześciopak pierwszego lepszego piwa. Gaarze i tak to było obojętne, ważne było tylko to, że jest w tym alkohol. Po kilkunastu minutach marszu był pod drzwiami domu Gaary i jego rodzeństwa. Zadzwonił dzwonkiem, a drzwi otworzyła mu starsza siostra rudowłosego - Temari.
- O! Cześć Naruto! Wcześnie jesteś! - uśmiechnęła się do niego.
- Obiecałem Gaarze, że mu pomogę - odpowiedział uśmiechem.
- Ach, wejdź - odsunęła się otwierając szerzej drzwi i przepuszczając blondyna.
- Hej, Naru - uśmiechnął się Kankuro stojący na drabinie i wieszający serpentyny.
- Gaara! - wydarła się się blondynka. - Naruto przyszedł!
Na schodach pojawił się najmłodszy no Sabaku z serpentyną we włosach. Temari, Kankuro i Naruto zaczęli się krztusić ze śmiechu.
- Coś się stało? - zapytał rudzielec.
- Masz... coś... we.... włosach - powiedział Naruto dalej chciocząc.
Chłopak odruchowo sięgnął ręką do włosów i ściągnął z nich serpentynę.
- Było ci z nią do twarzy - powiedziała Temari.
W niecałe półgodziny uwinęli się z dekoracjami i przekąskami. O dziewiętnastej zaczęli się schodzić goście. Wśród nich był nawet nie imprezujący Sasuke otoczony już wianuszkiem fanek. Naruto obiecał sobie, że nie tknie alkoholu, ale na imprezach u Gaary po prostu się tak nie dało, więc nim się obejrzał był już pijany.
- Gaara - wybełkotał.
- Co się stało? - zapytał rudzielec, który miał znacznie mocniejszą głowę od Naruta.
- Mogę u ciebie nocować?
- Jasne! - odparł z uśmiechem.
- Dzięki... Dupę mi ratujesz... To ja już może pójdę spać - wybełkotał i zaczął się wtaczać na górę.
Wszedł do łazienki i nim się obejrzał został przyparty do ściany, a czyjeś usta wpiły się w jego. Patrzył jednocześnie zaskoczony i przerażony na całującego go Sasuke. Po chwili odzyskał jakąś tam przytomność myślenia i zaczął się wyrywać. Bezskutecznie, o Uchiha był od niego dużo silniejszy. Sasuke skończył molestować usta zdziwionego Uzumakiego i wyszeptał mu do ucha:
- Poddaj się tej przyjemności.
Teraz przyssał się do jego szyi.
- Nie! Nie! Zostaw! Zrobisz mi malinkę! - Naruto zaczął się coraz mocniej wyrywać, ale Uchiha dalej go nie puszczał.
- Jeśli tak bardzo tego nie chcesz to nie... Uwierz mi, niejedna dziewczyna chciałaby być teraz na twoim miejscu - powiedział i odszedł.
Następnego dnia ani Sasuke ani Naruto nie pamiętali wczorajszego wieczora. Jedyną rzeczą, która wskazywała na prawdziwość wczorajszych wydarzeń była czerwona malinka na szyi Uzumakiego.
-------
Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca i podobało wam się chociaż trochę ^^ Myślę, że niedługo zabiorę się za jakiś paring z Akatsuki...
Zaczynamy!
A więc tak... To jest mój pierwszy blog z tego typu opowiadaniami, więc proszę nie bijcie jeśli wszystko pójdzie źle... Nie będę przedłużać tylko od razu zabiorę się do pisania pierwszego opowiadania ^^
Subskrybuj:
Posty (Atom)